Czasem jest trudno. Czasem wiesz, że nie dasz rady już ani
minuty dłużej biec, a biegniesz. Czujesz, że nie masz siły oddychać, ale nogi
ciągną cię przed siebie dalej i dalej.
Zatrzymujesz się. Znowu przegrałaś. Znowu przegrałaś z tym
durnym głosem, który mówił, że już nie masz siły. Zrównujesz się z ziemią, ale
cieszą cię i tak przebyte kilometry, chociaż nie tak jak powinny.
Następny bieg. Biegniesz lasem, wybiegasz koło autostrady i
skręcasz w uroczą uliczkę, na której znajduje się zamek. Świat jest piękny.
Biegniesz dalej. Wybiegasz koło ronda, odczuwasz zmęczenie, ale wiesz, że nawet
nie przebiegłaś połowy założonej trasy. Biegniesz wzdłuż głównej, skręcasz w
lewo i oto i ono – jezioro, do którego nie mogłaś nigdy dobiec, bo coś ci się popieprzyło
z trasą.
www.frank66furt.de |
www.flickr.com |
Czujesz, że potrzebujesz to uwiecznić. Zatrzymujesz się na
kilka minut, pstrykasz kilka zdjęć marnej jakości telefonem (po to, by na bloga wstawić te z internetu) i dumna z siebie,
możesz wracać. Zaczyna się ściemniać.
I z powrotem – główna ulica, rondo, za różowym budynkiem
skręcasz w zamkową, potem biegniesz koło zamku i wtedy słyszysz uwłaczający
głosik „nie dasz rady już więcej”, ignorujesz głosik myślą „zostało mniej, niż
więcej” i biegniesz dalej. Niedługi podbieg. Masz ochotę wejść na czworakach.
Delikatnie zwalniasz, by nadrobić to zbiegiem z górki, omijasz stację metra. Zbiegasz do lasu. Wiesz,
że zostały ci jeszcze ponad trzy kilometry biegu.
www.wikimedia.org |
Las jest ciemny. Trzeba szybko z niego wybiec. Dochodzi
dziesiąta wieczór, robi się coraz ciemniej. Wiesz, że w tym lesie nie ma
dzików. Biegłaś nim już tyle razy, a mimo to trochę cię przeraża. A co, jeśli
zrobi się ciemno zbyt szybko? I będziesz musiała biec w całkowitych
ciemnościach?
Wiesz, że musisz biec. Ale w połowie lasu ledwo żyjesz. Nie
chcesz już biec. Głosik cię namawia coraz bardziej przekonująco „na dwie
minutki, zatrzymasz się, zatrzymasz stoper, nikogo nie oszukasz”, ale wtedy
przypominają mi się wszystkie motywatory, które obejrzałam przed wyjściem. Przecież
biegłaś trzy dni temu tą samą trasę. Była krótsza o 700m, a mimo to nie
zatrzymałaś się, więc nie wydziwiaj, że teraz nie dasz rady.
Las wygląda, jakby miał się nie kończyć. Kolejne wejście w
ciemność wraz z gęstszym rozmieszczeniem drzew. Głos nie chce dać ci spokoju.
Wiesz, że wyglądasz jak burak, spodenki ci się zwijają i musisz je co chwilę
poprawiać, a głos dalej swoje.
Obiecałaś się nie poddawać. Obiecałaś biec dalej mimo
wszystko. Dziesięć minut temu też myślałaś, że nie dasz rady, a jednak
biegniesz. Skoro dałaś radę wtedy, to teraz tym bardziej. Nie myśl, tylko
biegnij i słuchaj tego głupiego audiobooka żebyś nie miała o czym myśleć.
Światełko na końcu lasu. Normalnie byś tam nie biegła, ale
wiesz, że to latarnia obwieszczająca koniec (początek) ścieżki rowerowej.
Dobiegasz do latarni, a potem czeka cię króciutki zbieg z górki do świateł.
Zatrzymujesz się na światłach i zatrzymujesz stoper. Godzina i dwie minuty. Nie
jest źle. Za światłami ruszasz ile bozia dała, i tak po kilkunastu metrach
jesteś pod blokiem.
Bądź z siebie dumna. Pokonałaś głos. Po dzisiejszym treningu
jesteś silniejsza.
Na następnym treningu przebiegniesz jeszcze więcej.
Wygrałaś. Z samą sobą, swoim umysłem i słabościami.
Wygrałaś. Z samą sobą, swoim umysłem i słabościami.
bardzo fajny wpis, motywujący! :)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Świetnie piszesz:)
OdpowiedzUsuń