run-log.com

czwartek, 18 lipca 2013

Jak wygrałam z własnym umysłem

Czasem jest trudno. Czasem wiesz, że nie dasz rady już ani minuty dłużej biec, a biegniesz. Czujesz, że nie masz siły oddychać, ale nogi ciągną cię przed siebie dalej i dalej.
Zatrzymujesz się. Znowu przegrałaś. Znowu przegrałaś z tym durnym głosem, który mówił, że już nie masz siły. Zrównujesz się z ziemią, ale cieszą cię i tak przebyte kilometry, chociaż nie tak jak powinny.
Następny bieg. Biegniesz lasem, wybiegasz koło autostrady i skręcasz w uroczą uliczkę, na której znajduje się zamek. Świat jest piękny. Biegniesz dalej. Wybiegasz koło ronda, odczuwasz zmęczenie, ale wiesz, że nawet nie przebiegłaś połowy założonej trasy. Biegniesz wzdłuż głównej, skręcasz w lewo i oto i ono – jezioro, do którego nie mogłaś nigdy dobiec, bo coś ci się popieprzyło z trasą.
www.frank66furt.de
www.flickr.com

Czujesz, że potrzebujesz to uwiecznić. Zatrzymujesz się na kilka minut, pstrykasz kilka zdjęć marnej jakości telefonem (po to, by na bloga wstawić te z internetu) i dumna z siebie, możesz wracać. Zaczyna się ściemniać.
I z powrotem – główna ulica, rondo, za różowym budynkiem skręcasz w zamkową, potem biegniesz koło zamku i wtedy słyszysz uwłaczający głosik „nie dasz rady już więcej”, ignorujesz głosik myślą „zostało mniej, niż więcej” i biegniesz dalej. Niedługi podbieg. Masz ochotę wejść na czworakach. Delikatnie zwalniasz, by nadrobić to zbiegiem z górki, omijasz stację metra. Zbiegasz do lasu. Wiesz, że zostały ci jeszcze ponad trzy kilometry biegu.

www.wikimedia.org

Las jest ciemny. Trzeba szybko z niego wybiec. Dochodzi dziesiąta wieczór, robi się coraz ciemniej. Wiesz, że w tym lesie nie ma dzików. Biegłaś nim już tyle razy, a mimo to trochę cię przeraża. A co, jeśli zrobi się ciemno zbyt szybko? I będziesz musiała biec w całkowitych ciemnościach?
Wiesz, że musisz biec. Ale w połowie lasu ledwo żyjesz. Nie chcesz już biec. Głosik cię namawia coraz bardziej przekonująco „na dwie minutki, zatrzymasz się, zatrzymasz stoper, nikogo nie oszukasz”, ale wtedy przypominają mi się wszystkie motywatory, które obejrzałam przed wyjściem. Przecież biegłaś trzy dni temu tą samą trasę. Była krótsza o 700m, a mimo to nie zatrzymałaś się, więc nie wydziwiaj, że teraz nie dasz rady.
Las wygląda, jakby miał się nie kończyć. Kolejne wejście w ciemność wraz z gęstszym rozmieszczeniem drzew. Głos nie chce dać ci spokoju. Wiesz, że wyglądasz jak burak, spodenki ci się zwijają i musisz je co chwilę poprawiać, a głos dalej swoje.
Obiecałaś się nie poddawać. Obiecałaś biec dalej mimo wszystko. Dziesięć minut temu też myślałaś, że nie dasz rady, a jednak biegniesz. Skoro dałaś radę wtedy, to teraz tym bardziej. Nie myśl, tylko biegnij i słuchaj tego głupiego audiobooka żebyś nie miała o czym myśleć.
Światełko na końcu lasu. Normalnie byś tam nie biegła, ale wiesz, że to latarnia obwieszczająca koniec (początek) ścieżki rowerowej. Dobiegasz do latarni, a potem czeka cię króciutki zbieg z górki do świateł. Zatrzymujesz się na światłach i zatrzymujesz stoper. Godzina i dwie minuty. Nie jest źle. Za światłami ruszasz ile bozia dała, i tak po kilkunastu metrach jesteś pod blokiem.
Bądź z siebie dumna. Pokonałaś głos. Po dzisiejszym treningu jesteś silniejsza.

Na następnym treningu przebiegniesz jeszcze więcej.
Wygrałaś. Z samą sobą, swoim umysłem i słabościami.

2 komentarze: